piątek, 30 sierpnia 2013

Moje skarby, czyli co jest w mojej torebce!!

Jak jest u Was?
 Przyznam Wam szczerze, że cały czas uczę się trzymać porządek w mojej torebce i co raz lepiej mi to wychodzi!:D Całe życie szukam telefonu, kluczy od mieszkania i samochodu. Najgorzej kiedy po zakupach idę do samochodu obładowana torbami i nie mogę znaleźć kluczyków. Nagle robi mi się gorąco, wszystko rzucam na ziemię a przed oczami mam wszystkie sklepy w których byłam i  myślę czy przypadkiem nie zostawiłam ich przy kasie podczas płacenia! a one zawsze zawieruszą się w najmniejszej kieszonce, w której przecież przed chwilą sprawdzałam czy są! :D ale to akurat odziedziczyłam po mamie! Ona jest w tym mistrzem!!
Przyznam, że uwielbiam oglądać tego typu filmiki na youtube, czy posty na Waszych blogach. Stwierdziłam, że fajnie będzie jak i ja napiszę taki post! Jesteście ciekawe co jest w mojej torebce?
 Tak wygląda torebka,  którą najchętniej nosiłam tego lata. To była miłość od pierwszego wejrzenia! Kupiłam ją w Aldo, była dosyć droga, więc tylko to mnie przed nią powstrzymywało, ale po zakupie nawet przez sekundę nie żałowałam tego zakupu! Pasuje mi prawie do wszystkiego:)

A to jej zawartość!
 Powiem Wam, że w mojej torebce można znaleźć wszystko, dlatego co jakiś czas muszę robić porządek, żeby nie pogłębiać mojej skoliozy przez jej wagę. Moja torba zawsze jest mega ciężka! Nawet jak są tam tylko najpotrzebniejsze rzeczy:P a jak widzicie nie jest ich mało :)


Po pierwsze - telefon! Chyba nikomu nie muszę mówić, że nie wyobrażam sobie bez niego życia! 
Tablet - jest niezbędny do bycia na bieżąco na bloggeerze jeśli jestem po za domem, po za tym robię na nim teraz wszystko! Jest mega wygodny w używaniu, np. robię listę zakupów.
Muffinkowy kalendarz - muszę mieć wszystko zapisane i zaplanowane, głównie wykorzystuję go do zapisywania klientek, bo jest to szybsze niż zapisanie w tablecie. Całą resztę zapisuję w kalendarzu tabletowym.
Oczywiście nie może zabraknąć w torebce portfela (jest w nim wszystko! Karty do wszystkich sklepów:) muszę to mieć w jednym miejscu, bo inaczej o nich nie pamiętam), kluczy do domu i samochodu oraz jakichś cuksów:) aktualnie mam z krakowskiego kredensu ze względu na idealne opakowanie do torebki :)
Kosmetyki! Są niezmiernie ważne, z resztą jak wszystkie inne rzeczy w mojej torebce. Są to całkowicie niezbędne kosmetyki, które muszę mieć przy sobie - puder, błyszczyk, perfumy (aktualnie Rihanny), krem do rąk i oczywiście żel antybakteryjny!! Ten z Bath and Body Works jest najlepszy jaki miałam! Przepiękny zapach, który niesamowicie długo utrzymuje się na dłoniach. 
Wszystko zapakowane w ulubionej cekinowej kosmetyczce z next.


No i najważniejsze! Tabletki ibuprom zatoki! Uwierzcie mi, że bez nich nigdzie się nie ruszam! Są to jedyne tabletki, które na mnie działają, a jestem meteopatą, więc dosyć często dokucza mi ból głowy. 
Słuchawki, które dostałam od chłopaka specjalnie w malinowym kolorze, żeby ich ode mnie nie pożyczał. Chciał, żeby były tylko moje, a wiedział, że jak będą w uniwersalnym  kolorze to będzie mi je podbierał:D 
No i oczywiście lip butter z nivea, który już wszystkie genialnie znamy i kochamy:)

To wszystko! Zawsze wybieram duże torby, w które całość uda mi się upchać:) zazwyczaj dochodzi do tego coś jeszcze. Zeszyt na uczelnię, parasolka czy gazeta. Aktualnie mam ze sobą Women's Health wrześniowo-październikowy. Muszę mieć przy sobie wszystko co jest mi potrzebne. 
Z chęcią dowiem się co jest w Waszych torbach jeśli jeszcze nie umieszczałyście takiego postu! 

Całuję Was mocno!
i zapraszam na mojego facebooka KLIK
Udanego weekendu :*
Ja spędzam weekend na mazurach! <3

środa, 28 sierpnia 2013

Mam tyle pomysłów na posty, że nie wiem od którego zacząć!:) Jak tylko na nie wpadam to od razu je zapisuję, bo wiem, że już jutro nie będę o nich pamiętać. Szkoda tylko, że czasu brak! Moja doba naprawdę powinna trwać 48h :D Przez ostatni tydzień miałam gości, którzy tylko co kilka dni zmieniali się.:) W weekend jadę do domu! MAZURY! <3 a w przyszłym tygodniu także goście i kolejne zakupy i imprezy!:) aż żal, że te wakacje zaraz się skończą i od października znowu zacznie się uczelnia i to po raz pierwszy będzie w weekendy! Nie wiem jak przeżyję brak wolnych weekendów :))
 Wczoraj wpadłam na chwilę do Tk Maxx w centrum Warszawy ( nie wiem czy wiecie, ale 24.08 otworzyli kolejny koło M1 !:) ). Na dziale z kosmetykami spędziłam chyba z pół godziny! Wybór kosmetyków mieli nieziemski, aż trudno było się zdecydować. 
Od jakiegoś czasu zastanawiam się nad zakupem maski lub odżywki firmy Macadamia. Słyszałam różne opinie na ich temat i większość z nich była pozytywna, dlatego jestem bardzo ciekawa jak zadziałają na moje włosy (koniecznie napiszcie jeśli używałyście tych produktów!). W Tk Maxx znalazłam tylko olejek w sprayu, który miałam zamiar już kupić kiedy wpadłam na szampon i odżywkę firmy PHYTORELAX. Nie słyszałam wcześniej o tej firmie, dlatego długo zastanawiałam się nad zakupem tych produktów. Skład odżywki zdecydowanie do mnie przemówił! Już na trzecim miejscu znajduje się olej z nasion palm Orbinya Oleifera, na piątym mamy olej z nasion makadamii.
Znacie te kosmetyki?

Jesień zbliża się wielkimi krokami, wieczory są już chłodne, więc kupiłam pierwsze w tym sezonie skarpetki:D także w Tk Maxx, firmy love struck za jedyne 24,99zł :)
Muszę Wam wspomnieć o mleczku do demakijażu Soraya! Kupiłam go będąc jeszcze nad morzem i nigdy w życiu nie miałam tak paskudnego kosmetyku do zmywania makijażu! Użyłam go zaledwie trzy razy i stwierdziłam, że jego miejsce jest w koszu na śmieci. Okrutnie podrażnia oczy i po trzech dniach w wewnętrznych kącikach oczu zrobiło mi się coś przypominające liszaj ! Okropieństwo!
Na koniec chciałabym pochwalić się Wam co dostałam do testowania.
tadaaaam!
Dostałam perfumy Mexx! Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak bardzo byłam szczęśliwa i zaskoczona kiedy kurier zapukał do drzwi z przesyłką! Byłam bardzo ciekawa czy zapach przypadnie mi do gustu i przyznam Wam, że trafiony! Co prawda nie wiem czy sama bym zdecydowała się na ich zakup, ale zapach jest wakacyjny, świeży, więc z chęcią ich używam.

wtorek, 20 sierpnia 2013

home sweet home / garnier Hydra Adapt

Wróciłam! Jak wiecie byłam nad morzem, dlatego trochę zaniedbałam bloga. Mega wypoczęłam, mimo że pogoda nie dopisała.
Co najważniejsze, najadłam się gofrów na cały rok! <3

Był urlop to teraz trzeba po nim odpocząć:D co prawda wymyśliłam sobie malowanie sypialni i wymianę łóżka, dlatego niedzielę spędziliśmy na zakupach w ikei :)
Teraz jesteśmy na etapie wybierania narzuty na łóżko i chyba zdecydujemy się na kolejną patchworkową.

Dobra koniec tej gadaniny zajmijmy się w końcu kremem!
 Dzisiaj chciałabym Wam króciutko przedstawić krem Garnier HydraAdapt. 
Od kiedy pojawiły się na rynku bardzo chciałam wypróbować któryś z tych kremów. Kupiłam go na promocji w rossmannie za niecałe 9 zł. Rewelacyjna cena!

Kremy Hydra Adapt to nowa generacja kremów dopasowanych do codziennej pięlęgnacji skóry. Nawilżające przez 24 godziny aktywne formuły zostały stworzone na miarę potrzeb różnych typów cery.
Na rynku dostępnych jest pięć rodzai tych kremów.

Wybrałam krem-żel do cery zmęczonej i pozbawionej blasku

Krem bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Zanim jeszcze go użyłam zrobił na mnie dobre wrażenie przez zapach. Nie potrafię określić co on dokładnie przypomina, wydaje mi się, że jest trochę kwiatowy. Jest bardzo świeży i nienachalny, dlatego nie czuję go po nałożeniu. Na początku bałam się, że może będzie mnie przez zapach  podrażniał. Mam skórę wrażliwą i wiele produktów o intensywnych zapachach mnie podrażnia. Absolutnie nie czuję żadnego pieczenia i dyskomfortu po zastosowaniu tego kremu. Wręcz przeciwnie! Krem ma żelową konsystencję i rewelacyjnie rozprowadza się na skórze. Jest lekki, skóra po nim jest gładka i świetnie sprawdza się pod makijaż. Nie zauważyłam po nim mega rewelacyjnego nawilżenia. Wydaje mi się, że nawilża jak większość kremów. 
Bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, a przyznam, że podchodziłam do niego dość sceptycznie i bez przekonania. Wydaje mi się, że nie kupię go ponownie, bo niestety mam cerę naczynkową i muszę stosować kremy wzmacniające naczynka, ale gdybym nie miała cery problematycznej na pewno bym się na niego skusiła drugi raz! :)

Używałyście tych kremów? Jak się u Was sprawdziły?

Buziaki! :)

sobota, 10 sierpnia 2013

maliny zapiekane w koglu-moglu

Powiem Wam, że do zrobienia malin w koglu-moglu zbierałam się dobre dwa lata! Nie wiem dlaczego przez ten czas nie wzięłam się za to skoro zajmuje to max 10 min :) Miseczki zakupiłam już rok z temu właśnie z myślą o malinach w koglu-moglu lub owocach z kruszonką (przepis na pewno pojawi się na moim blogu wkrótce). 
Sezon na maliny ciągle trwa, więc jeśli je lubicie to polecam Wam ten szybki i banalnie prosty deserek:)

Składniki (przepis dla dwóch osób)
maliny
4 żółtka
4 łyżki cukru pudru
1 łyżeczka cukru wanilinowego


Sposób przyrządzenia
Żółtka ucieramy z cukrem pudrem i cukrem waniliowym na puszystą pianę. Przekładamy kogel-mogel do miseczek, zatapiamy maliny i wkładamy do rozgrzanego do 190 stopni Celsjusza piekarnika na około 5 minut. 


Smacznego! 
Pamiętajcie, żeby zjeść to na ciepło! :)
Znacie ten przepis? 
Może macie jakieś fajne przepisy na desery z malinami, chętnie wypróbuję!:)
a tymczasem lecę do prasowania, bo jutro MORZE! <3

piątek, 9 sierpnia 2013

Przedłużanie rzęs - metoda 1:1

Długo zastanawiałam się czy napisać post na ten temat, ale zdałam sobie sprawę, że może którąś z Was to zaciekawi i dowie się całej prawdy na temat przedłużania rzęs metodą 1:1.


Jak wiecie jestem stylistką rzęs i zajmuje się metodą przedłużania 1:1.
Przychodzi do mnie wiele klientek z przerażeniem w oczach, ale i wielkim zaciekawieniem, ponieważ kompletnie nie wiedzą na czym ta metoda polega. Pytają czy nie wypadną im wszystkie rzęsy - odpowiedź brzmi Nie!:)
chciałabym w skrócie opowiedzieć o tej metodzie.

Powiem Wam z ręką na sercu, że tak jak uwielbiam osobę, która wymyśliła podkład tak tą która wymyśliła tę metodę też bardzo lubię! Co prawda nie narzekam na krótkie rzęsy, ale na to, że są całkowicie proste! Przecież zalotki nie działają na dłuższą metę, a trwała ondulacja rzęs jest dopiero od niedawna i zdecydowanie za późno wyszła, bo już zdążyłam zakochać się w rzęsach przedłużanych.

Kiedyś bardzo często przedłużałam rzęsy.
Zwłaszcza w wakacje była to ogromna wygoda, ze względu na to, że wystarczył tylko podkład i oko było już ładnie podkreślone. Cieni używałam tylko na większe wyjścia ( podkreślam, że maluję oczy codziennie!:D bez wyjątków:P )
Niestety odkąd moja osobista stylistka rzęs(:P) wyprowadziła się z Warszawy jest mi ciężko wybrać się do kogoś innego/niesprawdzonego i pewnie dopiero zrobię to kiedy będą zbliżały się wesela :P

Metoda 1:1
To przełom w technice przedłużania rzęs, zupełnie nowy sposób pozwalający przedłużyć, zagęścić i pogrubić Twoje własne rzęsy, aby stworzyć najbardziej naturalny wygląd oka.
Zabieg polega na przedłużaniu każdej naturalnej rzęsy, rzęsą jedwabno-syntetyczną.
jak dbać o rzęsy Nie musisz zmieniać trybu życia. Są odporne na wodę, pot, łzy i ciepło. Można więc z nimi pływać, kąpać się, ćwiczyć, opalać się i płakać.

Rzęsy na dłużej!
Rzęsy Secret Lashes można nosić długofalowo. Naturalne rzęsy rosną, wypadają i są zastępowane przez nowe co 60-90 dni ( większość uważa, że przedłużona rzęsa powoduje wypadanie naturalnych rzęs, ale przecież każda rzęsa kiedyś musi wypaść, a jeżeli mamy przyklejoną do niej sztuczną jest to po prostu bardziej widoczne. Rzęsy naturalne są tak delikatne i cienkie, że nie widać tych wypadających, a sztuczne są bardziej zauważalne.
Dla utrzymania najlepszego efektu rzęsy należy dopełniać co 4 tygodnie.



Miałyście kiedykolwiek przedłużane rzęsy tą metodą? Byłyście zadowolone, czy jednak osoba wykonująca zabieg kompletnie się nie sprawdziła?

środa, 7 sierpnia 2013

Loreal Ideal Soft (mleczko, tonik, płyn micelarny)

Czy Wy też tak macie, że w taki upał nic Wam się nie chce? Najchętniej całymi dniami leżałabym przy basenie, ale niestety obowiązki wzywają zwłaszcza, że mam masę roboty przed niedzielnym wyjazdem nad morze, a w dodatku mój tablet odmówił posłuszeństwa i po prostu padł! nie wiem kompletnie co się z nim stało, po prostu wyłączył się i muszę jak najszybciej złożyć go na gwarancję. Najgorsze jest to, że pewnie nie będę go miała na wyjazd, więc długo pewnie mnie tu nie będzie.
Dobra, ale przejdźmy do rzeczy!:)

Jak wiecie jakiś czas temu kupiłam w Hebe mleczko do demakijażu i tonik loreal'a. Byłam bardzo ciekawa tych kosmetyków, nie zaprzeczę, że przyciągnęły mnie m. in. swoim wyglądem, bo szczególnie spodobały mi się wizualnie. Na początku kupiłam mleczko i tonik, dopiero po skończeniu mleczka kupiłam płyn micelarny. Tak wiem, jestem jedną z nielicznych, która woli mleczka. Bardzo je lubię, ponieważ rewelacyjnie zmywają makijaż oczu. Są tłuste, dlatego o wiele lepiej sprawdzają się przy zmywaniu tłustego tuszu niż płyny micelarne. 

Łatwiej jest kupić płyn micelarny po którym nie trzeba już używać toniku, ponieważ jak wiemy po demakijażu mleczkiem należy przywrócić naturalne pH skóry przecierając ją tonikiem.  
Oba produkty bardzo mi się spodobały przez to, że pięknie pachniały. Niestety kiedy odrobina mleczka dotrze do oka to podrażnia i oko szczypie. Chociaż często jest to z mojej winy, bo po co otwieram oko skoro wiem, że nie mam dokładnie zmytego z niego mleczka! 
 Zmywa super, pozostawia jak każde mleczko tłustą warstwę, ale po to właśnie stosujemy tonik, żeby przywrócić skórę do "normalności" :)
Mleczko skończyło mi się po około trzech tygodniach, natomiast toniku zostało mi 3/4 opakowania :) Wiadomo, że mleczka zużywamy więcej. 

Po tym jak opakowanie z mleczkiem sięgnęło dna postanowiłam wypróbować płynu micelarnego, którego tyle osób zachwala. Jedynym płynem, który się u mnie sprawdza jest płyn z biodermy i właśnie wiele osób go do niego porównuje i teraz już wiem dlaczego! :)

Rewelacja!
Powiem Wam, że płyn jest świetny. Bezzapachowy, nie podrażnia, zmywa. Chociaż ze zmyciem oka nie radzi sobie już tak dobrze jak mleczko. Trzeba trochę więcej czasu poświecić na zmycie cieni i tuszu.
 Niektóre płyny pozostawiają lepką warstwę na skórze, której nie cierpię! np. dermedic Hydrain 3 Hialuro. 
Po użyciu tego płynu czuję, że skóra jest czysta i odświeżona, nie pozostawia lepkiej warstwy, nie podrażnia, ma super cenę (ok. 14 zł) ogólnie ma same plusy i na pewno kupię go ponownie. 
Zdecydowanie wygrał z mleczkiem!:)

Używałyście któregoś z tych produktów? co o nich sądzicie?

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

biżu biżu :))

Dzisiaj będzie niekosmetycznie. Chciałabym Wam pokazać moją biżuterię, która najlepiej mi się nosiła przez ostatnie dwa miesiące. Uwielbiam biżuterię i uważam, że nawet najzwyklejszy strój może zmienić w wyjątkowo piękny. 
Na początku mój ukochany naszyjnik z Vezzi.  W tym roku noszę go najczęściej. Pasuje prawie do wszystkiego. Wystarczy zwykły biały t-shirt, naszyjnik i już wygląda się super! Na zdjęciu mam koronkową sukienkę z H&M, której dodaje niesamowitego uroku. 
Cena: 49,90zł

Kolejny jest naszyjnik, który kupiłam w zeszłym roku w H&M. W zeszłym roku był to mój number one!:)
Ceny dokładnie nie pamiętam, ale wydaje mi się, że około 40 zł.

Ten kolorowy naszyjnik dostałam w tym roku na imieniny od siostry. Nie wiem ile kosztował, bo był to prezent, ale wiem, że został kupiony w Bijou Brigitte. Jest świetny przez to, że jest kolorowy i pasuje do wielu rzeczy :)

Do tego naszyjnika dostałam również pierscionek i kolczyki w kształcie łezki. 

Nigdy nie lubiłam nosić zegarków. Zwłaszcza w roku akademickim jest to niezmiernie uciążliwe z tego względu, że jak wiecie studiuję kosmetologię i przy każdych zajęciach praktycznych trzeba zdjąć cała biżuterię i jest to bardzo uciążliwe. Jednak w te wakacje przyzwyczaiłam się do nich i nie wyobrażam sobie dnia bez zegarka na ręku:)
Lorus - prezent od rodziców :)
Geneva - allegro, niecałe 10 zł zegarek i 6 zł przesyłka :D super zakup! :)

Branzoletki z Aldo. cena w promocji około 25zł. 


no i oczywiście mój pierścionek, który już dobrze znacie. Dostałam go od rodziców na bierzmowanie. Nie rozstaje się z nim nawet na chwile:)

a Wy jaką biżuterię lubicie nosić ? czy może należycie do osób które za nią nie przepadają?


Buziaki! 




sobota, 3 sierpnia 2013

szampon i odżywka Garnier Ultra DOUX

Dzisiaj trochę "włosowo". Ciągle nie mogę znaleźć szamponu, z którego byłabym na prawdę zadowolona. Za każdym:)
azem próbuję czegoś nowego.

 Jakiś czas temu trafiłam na przecenę wszystkich produktów Garnier w Hebe. Nie pamiętam kiedy ostatni raz używałam szamponu z Garniera. Szampon jest do włosów suchych i zniszczonych, ma w sobie masło karite, więc pomyślałam sobie, że to coś dla mnie! Po sprawdzeniu zapachu nie miałam już wątpliwości, że muszę go mieć. Na początku kupiłam tylko szampon, bo przecież mam zapas maski do włosów kallosa, którą tak uwielbiam. Nigdy nie byłam zadowolona z odżywek, bo zawsze lepiej sprawdzały się u mnie maski. Po kilku dniach stosowania tego szamponu stwierdziłam, że jednak muszę spróbować tej odżywki, bo szampon jest rewelacyjny! Włosy pięknie pachną, lepiej się rozczesują i są miększe w dotyku a nie "tępe" i ciężkie do rozczesania jak zazwyczaj. 
Jedynym minusem jest opakowanie. Szampon jest rzadki a opakowanie ma dużą dziurkę przez co bardzo dużo produktu mi się wylewa. 

 Bez zastanowienia kupiłam odżywkę, która mnie również nie zawiodła!
Odżywka łatwo rozprowadza się po włosach, przepięknie pachnie, wygładza, włosy z łatwością się rozczesują.
Już na drugim miejscu mamy olej palmowy, co prawda olej z avokado mamy dość daleko, bo nawet po barwnikach. Nie jest to zadowalające, ale ważne, że super wpływa na moje włosy! :)

Na pewno kupię kolejne opakowania tych produktów.

Używałyście tego szamponu lub odżywki? Co o nich sądzicie?
buziaki! Udanej i słonecznej niedzieli:)  
Ja zabieram się za pieczenie pączków i spędzam dzień z przyjaciółką:)
A wieczorem jeszcze klientka na rzęsy :)

I love...


Jak wiecie kocham masła (chociaż w taką upalną pogodę jak teraz co raz chętniej sięgam po lekkie balsamy). Jestem zwolenniczką słodkich, owocowych zapachów:) Kocham balsam z TBS o zapachu papai, ale według mnie nie nadaje się w taką pogodę. Teraz chętniej sięgam po różnego rodzaju balsamy i masła do ciała I Love... . Możemy je znaleźć w Douglasie, ja jednak kupiłam swoje w Anglii w zdecydowanie lepszej cenie. Trafilam na promocję 2 za 1 i w sumie zapłaciłam 4£ lub 5£ za dwa, gdzie w Douglasie zapłacimy za jeden ok. 29zł. Wybrałam strawberries&milkshake i mango&papaya. 



Ten drugi wybrałam ze względu na to, że uwielbiam zapach papai jednak powiem Wam, że nie dorasta do pięt pod względem zapachu  masłu z TBS i jakoś za nim nie przepadam. Za to truskawka...obłędna! Przepiękny niechemiczny zapach, przypominający jogurt truskawkowy. Zapach długo utrzymuje się na skórze. Po posmarowaniu się wieczorem rano czuję jeszcze truskawkę. Nawilżenia szałowego nie robi, Zdecydowanie nie nadał by się do stosowania w zimie, jednak na lato jest idealny. Nawilża tyle ile powinien o tej porze roku:) Zimą lubię mocno nawilżające masła do ciała a latem wybieram lżejsze produkty, czyli zazwyczaj balsamy. Te masła super się sprawdzają ze względu na lekką, aksamitną konsystencję.

Kosmetyki I love... mają duży wybór zapachów. Z tego co wiem dostępne są masła do ciała, balsamy, żele pod prysznic, balsamy do ust i nie pamiętam co jeszcze. Następnym razem wybróbuję malinowego masła, bo z tego co pamiętam też pachniał super!:)

Kilka dni temu zrobiłam małe zakupy w sklepie minti shop. Przesyłka przyszła ekspresowo! Bardzo polecam zakupy z tej strony, bo bardzo pozytywnie mnie zaskoczyli szybkością przesyłki, a produkty dostałam w pięknie zapakowanych bibułkach. 

Zamówiłam słynny bronzer Honolulu (12,90 zł) i rozświetlacz high lights (10,99 zł) i bazę pod cienie (7,12 zł). Miałyście te kosmetyki? Co o nich sądzicie? 
Użyłam raz tego bronzera i jakoś mnie nie zauroczył, ale myślę, że z czasem się polubimy jak się do niego przyzwyczaję. Przez dłuższy czas używałam bronzera z kryolanu, więc nie oszukujmy się i nie porównujmy tych dwóch produktów ze sobą:D  Myślę, że Honolulu jak na swoją cenę ( 12,90zł) spisze się nieźle!

XOXO!

piątek, 2 sierpnia 2013

Płatki kolagenowe Beauty Face - testujemy!

Witajcie kochane!:)
Kilka tygodni temu zgłosiłam się do testowania kolagenowych płatków pod oczy firmy Beauty Face.  Dostałam regenerująco - nawilżające kolagenowe płatki z czerwonym winem. Niestety wszystkie dostałyśmy tylko jedno opakowanie, dlatego ciężko jest dokładnie stwierdzić jak działają takie płatki tylko po jednym zastosowaniu. Wszyscy wiemy, że aby widzieć efekty potrzeba czasu i systematyczności. Nie da się przywrócić jędrności i elastyczności ( tak obiecuje producent) po jednym zastosowaniu. 
Oferta sklepu jest bardzo bogada, więc na pewno każdy znajdzie coś dla siebie.
Aktualnie trwa promocja na te płatki i jedno opakowanie kosztuje 6,99 zł (cena regularna 12 zł) + koszt przesyłki. Uważam, że cena 12 zł + przesyłka to zdecydowanie za dużo jak na takie płatki.

Od producenta
Przeznaczenie: skóra w każdym wieku, odwodniona, szorstka, szara i matowa, pozbawiona elastyczności, napięcia, blasku i kolorytu, z efektami ściągania, potrzebująca natychmiastowej regeneracji i silnego i dogłębnego nawilżenia.

Działanie: silnie regenerują zmęczoną skórę, poprawiają mikrokrążenie i stymulują komórki do odbudowy, przywracają miękkość, jędrność i elastyczność oraz przeciwdziałają wiotczeniu, odmładzają i zatrzymują proces starzenia - zapobiegają powstawaniu zmarszczek, usuwają i spłycają istniejące, silnie nawilżają i pomagają długotrwale utrzymać wodę. Wygładzają skórę oraz łagodzą podrażnienia, wyrównują koloryt skóry, likwidują opuchlizny i przebarwienia.
Skład: Aqua, Glicerin, Collagen, Wine Extract, Vitis Vinifera Seed Extract, Glycyrmiza Glabra (Licorice) Root Extract, Hyaluronic Acid, L-Ascorbic Acid, Acid Copolymer, Butylene Glycol, PVM/ MA Copolymer, Glyceryl Stearate, PEG 100 Stearate, Propylene Glycol, Diazolidinyl Urea, Iodopropynyl Butylcarbamate

Jestem zadowolona, że list (tak w liście przyszły płatki, a nie jak zawsze kurierem) w ogóle do mnie dotarł w całości. Wiele blogerek dostało przesyłkę już uszkodzoną. 
 Pierwszy raz miałam do czynienia z tą firmą i na pewno ostatni! Sama w życiu nic tam nie zamówię. 
Na opakowaniu nie ma słowa na temat sposobu użycia. Skąd mamy wiedzieć ile powinno się trzymać te płatki. Czy mam później oczyścić twarz po ich zdjęciu. Dobrze by też było gdybyśmy wiedzieli jak często je używać, żeby te efekty o których pisze producent były widoczne. Czy stosować te płatki raz w tygodniu, czy dwa razy w tygodniu?
 Jestem mega rozczarowana! Nie szukałam w internecie sposobu użycia. Po prostu nałożyłam płatki na oczyszczoną skórę i chodziłam z nimi chyba z godzinę. 
 Zaletą tych płatków na pewno jest to, że super trzymają się na twarzy. Nie musimy jak w przypadku wielu innych płatków kolagenowych leżeć na plecach, żeby nam się nie zsunęły. Te trzymają się idealnie, w ogóle nie czuć, że mamy je na sobie, więc możemy robić codzienne domowe czynności. 
Po zdjęciu faktycznie skóra jest nawilżona, miękka i gładziutka. Produkt ogólnie okej i może bym go kupiła, ale tylko w cenie promocyjnej i tylko gdyby był dostępny w drogeriach, bo nie zachwycił mnie aż tak, żeby zamawiać przez internet i płacić za przesyłkę.
 Jestem wściekła ich podejściem do konsumenta i brakiem sposobu użycia. 

Znacie te płatki? Jesteście z nich zadowolone? 
Buziaki:*